Opowieść o niezwykłym szaleństwie, czyli historia zjawiska art brut


prowadzenie: Radosław Łabarzewski

29 kwietnia (piątek) godz: 18.30

Wykład będzie miał formę prezentacji multimedialnej.

Dodatkowo zostaną pokazane filmy:
- portret Adama Dembińskiego zrealizowany na zlecenie CSW przez W. Jurkowa (10’)
- „Art Brut” animacja o historii zjawiska zrealizowana przez Bruno Decharme’a z paryskiej galerii abcd (6’)


Radosław Łabarzewski

Wiceprezes i współzałożyciel stowarzyszenia edukacyjnego „oto ja”, które od 2007 r. prowadzi Galerię OTO JA w Płocku, prezentujące prace twórców z kręgu art. brut, outsiders art, sztuki naiwnej, samorodnej i intuicyjnej, a w szczególności twórców z tzw. płockiego zagłebia sztuki naiwnej i art brut. Wspólnie ze stowarzyszeniem organizował wystawy, plenery i konferencje poświęcone zjawisku. W 2010 r. był współpomysłodawcą i współrealizatorem projektu edukacji kulturalnej „Bliżej sztuki” oraz stypendystą Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W latach 2005-2006 prowadził warsztaty poezji chodnikowej i szablonu podczas letnich akcji „Podwórko” w Płocku.

Oto ja - nazwa odwołuje się do projektu, stowarzyszenia i galerii. Jako pierwszy powstał projekt (1994), wymyślony przez obecną prezes Stowarzyszenia OTO JA, Beatę Jaszczak. Poszukiwanie wyjątkowo uzdolnionych artystów, indywidualności twórczych, outsiderów w nurcie art brut, to główny cel projektu. Jego stałym elementem, są odbywające się od 1998 roku, w Domu Pomocy Społecznej koło Płocka, plenery artystyczne, adresowane przede wszystkim do mieszkańców dpsów z terenu Mazowsza, wzbogacone o konkursy i wystawy.Beata Jaszczak stworzyła unikalną metodę pracy z artystami chorymi psychicznie i niepełnosprawnymi, polegającą na stworzeniu optymalnych warunków pracy przy jak najmniejszej ingerencji w proces twórczy w myśl zasady: pomóż, ale nie przeszkadzaj, daj narzędzia, wzbogać warsztat, ale nie mów jak twórca ma pracować. Takie działania w ramach akcji „Oto Ja” przyniosły zaskakująco pozytywne efekty i ujawniły niezwykłe talenty. Dzięki nim w Polsce mówi się o „płockim zagłębiu sztuki naiwnej i art brut” . Stowarzyszenie (jednostka organizacyjna) powstało w 2006 roku. Kontynuuje ono realizacje projektu „Oto ja:, a także opiekuje się największą i najbardziej wartościową kolekcją obrazów, rysunków i rzeźb art brut w Polsce, tworzoną od 17 lat istnienia projektu. Autorami prac są przede wszystkim uczestnicy plenerów odbywających się pod patronatem „Oto ja”. Stowarzyszenie organizuje też konferencje naukowe na temat art brut, akcje edukacyjne i prospołeczne dla dzieci i młodzieży, a także publikuje albumy i katalogi. Ponadto dokumentuje dzieła polskiego art brut i prowadzi badania na tym polu.W 2007 roku Stowarzyszenie powołało do życia własną galerię. Promuje, a także sprawuje opiekę artystyczną i prawną nad artystami z kręgu art brut. Zanim powstała galeria w Płocku podjęta została współpraca z galeriami: Pod Sukniami w Szczecinie,Tak w Poznaniu, d'Art Naif w Krakowie oraz z Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie. Szczecin pokazał pierwszą indywidualną wystawę Barbary Chęckiej związanej z projektem „Oto ja”. CSW w 2006 r. pokazało 7 twórców spod Płocka na dużej wystawie „Oswajanie świat”. Jej konsekwencją był duży rozgłos i seria filmów – portretów naszych artystów. Krakowska galeria wystawą „Płock – stolica polskich outsiders” dała kolejny dowód na to, że w sercu północnego Mazowsze mamy prawdziwe zagłębie polskiego art brut.

MARIUSZ FILIPOWICZ

DYSKOMFORT
fotografia,video

otwarcie > 14.04.2011 czwartek godz.19
wystawa czynna od 15.04 do 26.04
pon.-pt. w godz 12-17 ( z wyjątkiem świąt )

galeria 2.0
strych Pałacu Raczyńskich
( budynek Rektoratu warszawskiej ASP )
ul. Krakowskie Przedmieście 5

video zrealizował: Roman Przylipiak
























































fot. Mariusz Filipowicz
Mariusz Filipowicz w lutym 2010 rozpoczął pracę nad cyklem fotografii portretowych. Zaczął portretować krąg przyjaciół i znajomych. Do wiosny 2011 powstało ok. 35 portretów. Wybór spośród tego zbioru zostanie zaprezentowany na wystawie Dyskomfort w galerii 2.0. Zapotrzebowanie na portret istnieje od zarania fotografii. Od czasów Daguerre’a i Niepice’a ludzie pozują przed obiektywem w celu utrwalenia swojego wizerunku. Portret fotograficzny w klasycznym ujęciu ma kilka podstawowych założeń. Jest skomponowanym obrazem osoby ukazanej w popiersiu, pół-planie lub pełnej figurze pozostającej w nieruchomej pozycji na neutralnym tle. Uwaga fotografa koncentruje się na twarzy portretowanego. Fotograf pracuje nad ukazaniem nastroju, podobieństwa i osobowości. Po drugiej stronie obiektywu osoba pozująca przedstawia siebie poprzez wyraz twarzy i emocję, często odegrane. Wydaje nam się zdumiewające, że w fotografii możemy pracować nad podobieństwem. A przecież bardzo często stwierdzamy, ze na zdjęciach jesteśmy do siebie niepodobni. Aparat rejestruje moment w świetle a każdy kto uważnie obserwuje wie, że oświetlenie jest w stanie twarz zdeformować. A zatem portret to splecenie wizji fotografa wyrażonej w kompozycji, oświetleniu i technice fotografowania z autoprezentacją modela.



















Portrety Filipowicza od strony formalnej spełniają cechy klasyki gatunku. Ale stajemy wobec nich zdumieni, zaniepokojeni a od niektórych chcemy odwrócić wzrok odczuwając tytułowy dyskomfort. Zabieg, którego dokonuje Filipowicz ma cechy okrutnej a czasem groteskowej wiwisekcji twarzy modeli. To nie są portrety upiększone, heroiczne ani widealizowane. Nie jest to podobieństwo powszechnie akceptowane. Bardzo daleko tym fotografiom do wymuskanych i narcystycznych autoportretów wrocławskiego fotografa Macieja Osiki, daleko im do portretów duetu Krajewska/Wieczorek. Obiektyw Filipowicza spogląda chłodniej i bezwzględniej rysuje wszystkie najdrobniejsze szczegóły. To kwestia zastosowanej techniki. Fotograf używa wielkoformatowego, analogowego, japońskiego aparatu TOYO naświetlającego negatyw o formacie 8x10 cali ( 20 x 24 cm ) co daje olbrzymią gęstość zapisu. Nie ukryje się tu żadna zmarszczka. Na zdjęciach widzimy wilgoć spojówek, pojedyncze rzęsy, żyłki i mikro wylewy na gałce ocznej, pory skóry i jej przebarwienia, blizny; całą geografię twarzy. Efekt potęguje zastosowany materiał światłoczuły, który typowo służy do wykonywania zdjęć technicznych i dokumentacyjnych. Materiał ten jest bardzo kontrastowy i szczegółowy w detalu. „Staram się podkręcić naturalizm, pójść dalej niż hiperrealizm” mówi Filipowicz. Twarze fotografowane przez artystę uderzają nas, są niepokojąco intensywne w wyrazie. Głowy na portretach zostały półtora razy powiększone wobec naturalnej skali i zawierają taka ilość szczegółów jaką widzimy będąc z kimś w intymnym dystansie. Ten zabieg stawia widza w bardzo dwuznacznej pozycji wobec portretowanych osób. Tak jakby zbliżył twarz do obcej osoby na odległość 10-15 centymetrów. Eksperyment Filipowicza, polegający na fotografowaniu „bez znieczulenia” prawdopodobnie możliwy był do przeprowadzenia wyłącznie w grupie osób o dużej tolerancji dla odrębności artystycznego spojrzenia fotografa. Portretowanie jest zawsze specyficzna grą oczekiwań i zaufania, wyobrażeń o własnej prezencji i widzenia artysty. W efekcie tej gry doszło do sporu pomiędzy Mariuszem Filipowiczem a jednym z jego modeli, sporu istotnego bo ujawniającego pole sił które występuje w tym tajemniczym dualnym układzie, pomiędzy portretowanym a portretującym. Negację wizerunku i chęć wymazania podobizny ujawnia korespondencja cytowana w zaproszeniu na wystawę. Z tej korespondencji zaczerpnięty jest także tytuł pokazu. Co ciekawe regulamin Firmy Portretowej S.I. Witkiewicza w paragrafie 6 brzmiał „Nie przyjęty portret przechodzi na własność firmy. Model nie ma prawa żądać zniszczenia portretu” i z góry eliminował możliwy spór na tle awersji do powstałej podobizny. Portrety Filipowicza są wykonane w ujęciu na wprost. Najmniej plastycznym a najbardziej badawczym. „ Inspirowały mnie fotografie w paszportach i zdjęcia z kronik kryminalnych” mówi autor. Wiec nie podobieństwo osobowości i charakter portretowanego a po prostu rysopis. Sprawozdanie ze znaków szczególnych. Blisko tym fotografiom do rysunku, który pełni przede wszystkim funkcję informacyjną. Ale nie są to fotografie suche. Ich nastrój kreuje światłocień nad którym autor pracował przy obróbce pozytywów. Mariusz Filipowicz podkreśla wagę techniki fotografowania. Jest zwolennikiem fotografii analogowej ze względu na unikalność momentu, jednorazowość chwili i koncentrację, która towarzyszy uwolnieniu spustu migawki. „Materiał światłoczuły na którym pracuję jest drogi. Jestem pod ścianą, zdjęcie musi się udać, musi być dobre” mówi Filipowicz.

Mariusz Filipowicz
Studia: ASP Warszawa, dyplom w 2001 z plakatu w pracowni prof. Rosława Szaybo. wystawy: 2002 r. - wystawa plakatu autorskiego w galerii ZPAP, Gdańsk 2002 r. - wystawa zbiorowa "Ile tradycji, ile nowości" ZPAP, Warszawa 2004 r. - wystawa zbiorowa "Pokolenie" towarzysząca XIX Biennale Plakatu W Warszawie 2010 r- wystawa zbiorowa "Rosław Szaybo i jego udacznicy" ponadto udział w wystawach: Biennale Plaktu Polskiego w Katowicach, Salon Plakatu Polskiego w Warszawie, wystawa "Children are the Rythm of the World", Deutsches Plakat Museum w Essen i in. www.360stopni.com.pl

RELACJE w 2.0

Petter Bergerud
Frode Ljøkjell
Mette L’orange
Charles Michalsen


otwarcie> 1 kwietnia 2011, godz. 18.00.
wystawa czynna do 8 kwietnia, codziennie, oprócz sobót i niedziel
w godz. 12-18.















Wystawa jest częścią polsko-norweskiego projektu Czysta sztuka – Pure Art, realizowanego przez Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie i Narodową Akademię Sztuk Pięknych w Bergen w okresie od marca 2010 do października 2011 roku i współfinansowanego ze środków Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego oraz Norweskiego Mechanizmu Finansowego.























































Petter Bergerud, ur. 1957; z wykształcenia architekt, od 2004 roku pracuje w Narodowej Akademii Sztuk Pięknych w Bergen na Wydziale Wzornictwa. Autor, wraz ze studentami, licznych eksperymentalnych konstrukcji drewnianych.

Frode Ljøkjell, ur. 1975; ukończył studia w dziedzinie projektowania mebli i projektowania przestrzennego w Narodowej Akademii Sztuk Pięknych w Bergen; obecnie pracownik naukowy na macierzystej uczelni. Wiele lat zajmował się rzeźbą i konstrukcjami w drewnie. Obecnie pracuje nad projektem, którego tematem są zbudowane z namiotów obozy uchodźców.

Mette L’orange, ur. 1951; ukończyła studia w Wyższej Szkole Architektury w Oslo, studiowała również w Norweskiej Narodowej Akademii Sztuk Pięknych. Przez wiele lat pracowała w zawodzie architekta; w latach 1990-2005 kierowała Instytutem Sztuki Przestrzennej w Oslo; od 2008 roku profesor Narodowej Akademii Sztuk Pięknych w Bergen. Autorka książki Kolory w architekturze, 2008.

Charles Michalsen, ur. 1954; wykształcenie: Narodowa Akademia Sztuk Pięknych w Bergen (ceramika), Akademia Sztuk Pięknych w Trondheim (rzeźba), Akademia Sztuk Pięknych w Helsinkach (rzeźba).
Konkursy i nagrody: zwycięzca zamkniętego konkursu Dekoracja artystyczna, gmina Tokke (Norwegia), 1998; drugie miejsce w Międzynarodowym Konkursie Rzeźby, Moskwa (Rosja), 1995; Nagroda im. Rolfa Nescha (Norwegia), 1992; brązowy medal (rzeźba), Międzynarodowy Komitet Olimpijski, Calgary (Kanada), 1988.