INSTANT


INSTANT
wernisaż: 1.03.2010 (poniedziałek) godz. 18.00
wystawa czynna: 2-7.03.2010 (wtorek - niedziela)
w godzinach: 12.00 - 18.00
Akademia Sztuk Pięknych w Warszawie
ul. Krakowskie Przedmieście 5,
budynek Rektoratu, 4. piętro.




Artyści: Bojara Michał, Ćwiertniewski Krzysztof, Jabłonowski Krzysztof, Kucharczuk Rafał, Majak Katarzyna, Markowski Piotr, Poremba Jacek,




INSTANT to unikatowa wystawa - format polaroid powoli zanika, po zamknięciu linii produkcyjnej firmy POLAROID zaczyna brakować materiałów.
Artyści prezentujący swoje prace to: Michał Bojara, Krzysztof Ćwiertniewski, Krzysztof Jabłonowski, Rafał Kucharczuk, Katarzyna Majak, Piotr Markowski i Jacek Poremba. Poruszają się oni w różnych stylistykach, mają inne podejście do materii fotograficznej.
Łączy ich technika fotografii ekspresowej, w której każdy z nich na swój sposób ukazuje to, co dla niego istotne. INSTANT to wystawa ważna. Prezentowane prace to oryginalne polaroidy, mięsiste zdjęcia, fetyszyzujące obiekty fotograficzne. Widz będzie miał możliwość obcowania z siedmioma różnymi spojrzeniami współczesnych artystów, a patronuje temu jedno hasło. Instant



Artyści o polaroidzie

MICHAŁ BOJARA >>


Polaroid rodzaj aparatu fotograficznego umożliwiającego niemal natychmiastowe wywołanie zdjęcia. Nazwa Polaroid jest znakiem towarowym firmy Polaroid Corporation.” Co do reszty to już kwestia zabawy materiałami i maszynami spod znaku Polaroid Corporation, co za tym idzie można wszystko co wytrzyma papier, a jak nie wytrzymuje, to też nie jest tak źle.

Naprawdę przyjemna zabawa.



KRZYSZTOF JABŁONOWSKI >>

„Jedną z moich powinności we współczesnym świecie, w którym ,,słaba myśl" jest na tyle słaba, że nie generuje dialogu, bo już nikt nikogo nie chce słuchać, wszyscy chcą jednak mówić (albo ,,pstrykać" zdjęcia) jest nauczanie ludzi stawiania pytań tak, by nie stali się ofiarami obrazów, ale mogli je używać jako narzędzia krytycznej analizy" Vilem Flusser


Zatrzymać teraźniejszość, pochylić się nad nią, zastanowić się. Nasza pamięć pulsuje. Przypominamy sobie jedynie fragmenty zdarzeń. Przeszłość staje się dla nas nie w pełni wyjaśniona. Ową szaleńczą ucieczkę teraźniejszości w przeszłość porównał George Kubler do skrawka ciszy, w książce „Kształt czasu” - jest zawarta zaledwie pomiędzy tykaniem zegara - pisał autor.

Do wykonania swoich zdjęć postanowiłem użyć kamer wielkoformatowych. Polaroidy były głównym materiałem wykorzystanym przeze mnie. Zdjęcia w swojej materii nie są materiałem idealnym pod względem technicznym. Nacechowane są wadami, brudami. Owe artefakty tworzą część kompozycji. Nieostrość pomaga w zdystansowaniu się od realizmu wizerunków, zwraca uwagę na symboliczny charakter przekazu fotograficznego. Fotografie wykonywane były na przestrzeni kilku lat. Nie były utrwalane ani specjalnie zabezpieczane. Patrzymy na miejsca których fotograficzne trwanie zależy od trwałości „fotonośnika”. Podobizny osób cofają się pozostawiając po sobie puste, odmienione kolorystycznie miejsce. Ciągłość obrazu znika. Doświadczenie i wiedza pozwalają jeszcze na uzupełnienie ubytków ale tylko do pewnego stopnia. Jeśli to trwanie nazwiemy pamięcią obrazu, to dalsza część pracy ukazuje w jaki sposób nasza pamięć wygasa. Proust powiedział, że fotografia nie jest prostym narzędziem pamięci, lecz jej fundamentem, a bywa, że zastępuje pamięć. Zdjęcia są nasycone czasem, dosłownie i w przenośni. Starzeją się tak samo jak my oraz jak te wszystkie chwile zarejestrowane podczas fotografowania.


RAFAŁ KUCHARCZUK >>


Polaroid – zjawisko niezmiernie popularne i rozpoznawalne zakorzeniło się wyjątkowo głęboko w kulturze i w świadomości naszych czasów, stało się ikona i genialnym znakiem rozpoznawalnym na całym świecie. Przez blisko 60 lat polaroidy współistniały w harmonii z tradycyjnymi analogowymi typami materiałów, jednak teraz ustępują pola wszechobecnej fotografii cyfrowej – nowej fotografii natychmiastowej.

Te niezwykle plastyczne materiały były powodem powstania wielu nowych dziedzin fotografii, nowych technik. Polaroid stał się składnicą wspomnień, intymnym, swobodnym środkiem wyrazu, powstającym nieco z boku, w tajemnicy, z pewnym dreszczykiem emocji.

Cały „rytuał” robienia zdjęć polaroidem ma w sobie coś magicznego – podobnie jak proces jego wywoływania i pojawiający się na naszych oczach obraz, niezwykła kolorystyka, dźwięk rozrywania negatywu od pozytywu, a nawet zapach wywoływacza.

Zwykła fotografia staje się oprawiona, oderwana od rzeczywistości, natychmiast staje się zaprojektowanym obrazem, zapamiętanym wspomnieniem. Utrwala się tym mocniej, że powstaje na naszych oczach w świetle dziennym i dokładnie wtedy kiedy jest nam potrzebna. Wokół nowo narodzonego obrazu skupia się cała uwaga, a zdjęcie nasiąka emocjami i staje się naszym dziełem. Różnorodność materiałów i technik polaroida zjednoczyła pod swoją marką wielu artystów, dała możliwość na realizację wielu pomysłów, nadała nowy sens fotografii i pozwoliła na nowe sposoby jej użycia. Fotografia stała się ciałem materialnym – czymś więcej niż błyszczącą odbitką, obiektem dosłownie.

Prezentowane prace – obiekty – powstały przy użyciu mniej popularnych, mniej dostępnych materiałów polaroida – z serii „100”. Polaroidy tego typu nie wywołują się na naszych oczach – by ujrzeć efekt musimy je „rozerwać”, oddzielić negatyw od pozytywu. W przeciwieństwie do popularnych zdjęć z charakterystyczną ramką tutaj powstaje wiele „odpadków”. z którymi trudno jest się rozstać. Każdy kawałek plastiku, papieru nosi znamiona powstałego obrazu, jest jego częścią. Stąd też tendencja do tworzenia kompozycji, colage, z pozornie nieprzydatnych części zdjęcia. Każdy obiekt mimo iż musiał powstać w krótkim czasie, przez wiele godzin zbiera odciski palców, czasem jest męczony, czasem malowany, dekorowany, cięty, klejony przez co staje się bardzo osobisty. Zmienia się na naszych oczach, przyjmuje przemyślenia, marzenia, emocje, a nawet frustracje. Zamyka je w swoje ulotnej, delikatnej formie, w swoim papierowym podłożu. Tych dwadzieścia obiektów-ramek przesiąkło wieloma chwilami i stylami oraz eksperymentami i mimo iż każdy z nich jest inny, niepowtarzalny to wszystkie jednak tworzą całość. Nieoczywisty obraz, niedomówioną opowieść o ludziach, o rzeczach, chwilach i miejscach.

Obiekty te to eksperymenty i desperackie próby ocalenia ostatnich egzemplarzy, nieudanych zdjęć, nielicznych pozostałych ładunków. Zawsze towarzyszy temu jakiś strach, nie wyjdzie.., nie jest doskonały... czy jest taki jaki miał być. To próba wyciśnięcia z paczki z dziesięcioma zdjęciami jak najwięcej. Opłakiwanie każdego straconego materiału. Nieskończone oglądanie, kadrowanie, ratowanie. To brak materiałów zmusza do myślenia do ciężkiej pracy do trudu podjęcia decyzji – robić czy nie robić, zdjąć czy nie zdjąć! Czas biegnie przed zrobieniem zdjęcia, a niepewność i napięcie wzrasta wraz z oczekiwaniem na wywołanie, wszystko jest już przygotowane, nie może się zmarnować ani jedna z możliwości jakie da ułamek sekundy, w którym naciśnięty był spust. Tajemniczy negatyw, kolorowy pozytyw, przeklejony mokry obraz na papier. Często to wielki zawód, często zdenerwowanie i zrezygnowanie, ale także zdumienie i zachwyt. Emocje mieszają się i zmieniają podczas nieustannego dotykania i oglądania.


PIOTR MARKOWSKI >>



Dlaczego fotografia polaroidowa…

Trochę z przekory… to dziwny moment na wejście w fotografię instant, natychmiastową. Główny potentat − firma Polaroid ogłosiła bankructwo w dniu obrony mojego dyplomu. Materiały eksploatacyjne są nieznośnie drogie i będą jeszcze bardziej… na szczęście na rynku, poza resztkami Polaroida, funkcjonują jeszcze filmy Fuji, co stanowi istotne wsparcie dla „takich” jak ja. Drugi powód to oczywiście i przede wszystkim sprawa estetyki tego nośnika, zwłaszcza formatu właściwego dla kamer prostych, popularnych a niekoniecznie dla aparatów np. średnio- i wielkoformatowych stosujących specjalne kasety na filmy polaroidowe. Rozmiar, kolorystyka odbitek uzyskiwanych z polaroida, wręcz gotowe „dzieło” stanowi dla mnie coś absolutnie kuszącego i niepowtarzalnego. To fascynujące połączenie fotografii tradycyjnej i cyfrowej… gdzie wprawdzie odbitkę otrzymujemy natychmiast, ale nie mamy już prawie żadnego wpływu na to, co się stanie po jej naświetleniu… możemy ją tylko pokazać, wyrzucić, schować głęboko… Fotografia polaroidowa zmusza do innego spojrzenia na obiekt. Spojrzenia w sposób niepozwalający na błędy oraz powtórki z jednej strony, zaś z drugiej także w sposób bardzo spontaniczny i emocjonalny. Polaroid pozwolił mi być sobą i ze sobą… a to czasem niemożliwe. Żadna inna technika fotograficzna mi tego nie dostarcza…przynajmniej w tym momencie, na tym etapie.

KATARZYNA MAJAK >>





KRZYSZTOF ĆWIERTNIEWSKI >>




JACEK POREMBA >>


Wielokrotnie powtarza, że zdjęcia są efektem inspiracji i pracy umysłu fotografa, a aparat to tylko mniej lub bardziej skomplikowane narzędzie pracy. W czasach łatwej dostępności medium, jakim jest fotografia, zdarza nam się o tym zapominać i nie szanować kolejnych naciśnięć spustu migawki.

Zdjęcia z UPGRADE!warsaw w 2.0 KONCERT 22.02.2009, godzina 20, galeria 2.0 AKADEMIA SZTUK PIĘKNYCH Krakowskie Przedmieście 5














UPGRADE!warsaw w 2.0





UPGRADE!warsaw w 2.0
ZAPRASZAMY NA KONCERT
22.02.2009, godzina 20, galeria 2.0
AKADEMIA SZTUK PIĘKNYCH
Krakowskie Przedmieście 5

Sindre Bjerga od lat podpina się do tajnych, upiorno-drone’owych częstotliwości. Pomimo ciągłego wydawania materiału w rozmaitych labelach, wciąż przechwytywał widmowe transmisje z szarej próżni. Spodziewajcie się psychodelicznych drone’ów, spotykających od czasu do czasu skrawki dźwięków rozmagnetyzowanych taśm oraz odrobine “concrete music” opartej na brzmieniach zepsutych przyborów kuchennych. Od 2004 roku Sindre kolaboruje z Jan-M. Iversenem w duecie Bjerga/Iversen.
Ostatnie wydania: “Electrical Centrifuge” (Striate Cortex), “Can’t go fast enough to get there early” (kolaboracja z Robertem Hortonem / Blackest Rainbow).
http://www.myspace.com/sindrebjerga
http://www.myspace.com/bjergaiversen


Nils Rostad
– malarz, muzyk-samouk, od lat parający się gitarowym graniem improwizowanym, o bardzo uczuciowym i personalnym charakterze. Więcej zawdzięcza amerykańskim prymitywistom jak Dredd Foole, Loren Connors czy Christina Carter, aniżeli europejskim tradycjom awangardy i free jazz’u. Rostad gra również w duecie z Sindre Bjerga pod nazwą Magnetic North Duo.
Ostatnie wydanie: “Recorded with a microphone standing on a table” (Striate Cortex).
http://www.myspace.com/rostadnils


Thaw - Hubert Napiórski pod tym aliasem koncentruje się na muzyce preparowanej, elektroakustycznej, noise, drone, field recording.
Działa od 1996 - jego projekt Astipalea (http://www.astipalearecords.pl.tl ), pod szyldem którego wydaje muzykę swoją i innych działa od 25 sierpnia 2002. Jest oficjalnym i jedynym polskim dystrybutorem portugalskiej wytwórni Creative Sources wydającej muzykę improwizowaną ( www.creativesourcesrec.com).
Działa również pod dwoma innymi aliasami: djfeaturing (turntablism) i kitty kit (improwizacje na pojedyncze instrumenty solo). w pracy operuje różnymi technikami - głównie analogowo akustycznymi, gra na akustycznych laptopach. Zajmuje się również fotografią, pisze opowiadania, wiersze, teksty o kulturze muzycznej.
http://www.astipalearecords.pl.tl


CADAVeR Piotr Olczak - z inspiracji produkcjami Sceny PC, grafik 3D samouk.Swoje dzialania prowadzi od kilkunastu lat w przestrzeni wirtualnej zapelniając ją abstrakcyjnymi obiektami. Od kilku lat zajmuje się wizualizacjami, oraz modyfikacjami obrazu otoczenia z nastawieniem na urządzenia analogowe. Ostanio zajmuje się wypelnianiem przestrzeni światlem. Większość wolnego czasu spędza w funkcjonujących oraz opustoszalych przestrzeniach przemyslowych.
PIOTR KOPIK w galerii 2.0

CYBIS,NACHT I BIG PSOMM 2


naklejki, płótno, machinima

wernisaż>

16.02.2010 ( wtorek ) godz.18
wystawa czynna
od 17.02 do 26.02.2010

pon - pt. w godz. 12-17






















projekt plakatu Marcin Chomicki


Piotr Kopik o wystawie:
To projekt z cyklu Psychosomatic Rebuilding . Podstawową strukturą projektów spod tego znaku są psommy, czyli ludziki/stworki o charakterystycznej estetyce, będące portretami cielesno-psychicznych stanów i odczuć. Za pomocą różnych form i mediów są one używane między innymi do budowania kompozycji i obiektów. Praca stworzona za pomocą psommów tworzy nieregularną, pulsującą i „unerwioną” przestrzeń. Tworzenie, czy odtwarzanie za ich pomocą obrazów, „malowanie” nimi uwrażliwia, uczłowiecza przedstawienie. Gęste wyklejenie większej płaszczyzny niewielkimi naklejkami z psommami daje także efekt obrazu podobny do efektu jaki wychodził kolorystom. Kontekst ASP w Warszawie, na której ma miejsce projekt, dał świetny pretekst by psommy spróbowały „odegrać” obrazy Cybisa i Nachta-Samborskiego, ikon koloryzmu i akademii w Warszawie.>Psommy będące płaskimi grafikami i tworzące zamknięte kompozycje to tylko jedna z wielu ich form bycia. Bardzo ważną przestrzenią w której funkcjonują to ogólnodostępny wirtualny świat (Second Life, a w krótce także Reaction Grid). Są tam trójwymiarowymi avatarami. Można więc wcielić się w psomma, nawigować nim, modyfikować go, zmienić na innego. Doświadczenie identyfikacji z tego rodzaju avatarem otwiera nowe doznania wirtualnej cielesności. Tak jak różne internetowe emotikony w powierzchowny sposób wyrażają tylko skrajne emocje i to samej twarzy, tak psommy wyrażają masę subtelnych emocji i robią to całym ciałem. Za pomocą trójwymiarowych avatarów możemy je poczuć na własnej wirtualnej skórze.
Film Big Psomm 2 to krok dalej, żeby być jednym avatarem nie wystarcza tu jeden człowiek. Eksperyment został przeprowadzony w Second Life. Żeby stworzyć tytułowego Big Psomma, potrzebne było minimum kilkanaście osób. Każdy mógł stać się inną częścią specyficznego ciała i stworzyć element organizmu.
Nieoczywistość konkretnych części ciała prowokowała uczestników do improwizacji. Trudności w nawigowaniu i komunikacji (czat zakrywający momentami cały ekran) nie przeszkadzały uczestnikom godzinami próbować żłożyć się w całość. A nieskoordynowane i rozgadane części Big Psomma tworzyły jego niespokojną animację.


















































Piotr Kopik, obrazy z naklejkami psommowymi